Rysunek

Rysunek, malarstwo, kaligrafia, media, historia

środa, 18 listopada 2015

Wenglarz


Rysunek węglem.

Zaleta - dość łatwy w użyciu, ma wiele możliwości. Co prawda można łatwo zniszczyć już zrobiony rysunek, ale równie łatwo poprawić wszystko co nie pasuje, można poprawiać wielokrotnie.
Nie jest to jednak medium, które mnie zachwyca. Głównie z powodu, że jest takie... brudne. 
I dlatego w kolejnym kroku popróbowałem pasteli.

































Postać z filmu - rysunek ze zdjęcia. Papier z rolki 80 g/m2 ok. 50x50 cm. Raczej nie ma dużego podobieństwa, ale nie o podobieństwo chodziło, tylko o wypróbowanie węgla i generalnie o ćwiczenie z portretu.

W każdym razie wygląda jak człowiek...


Jaka to postać?




piątek, 13 listopada 2015

Polonia














Kredka


Ostatnio czytałem o Leonardo z Vinci.

Biografie wielkich ludzi z reguły są bardzo ciekawe. Na przykład kilka lat temu oglądałem  film ( "Painted with words" ) oparty na listach Vincenta van Gogha do jego brata Theo. Jego przemyślenia , sposób wysławiania się zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Telewizja stała się maszynką do zarabiania pieniędzy i wyświetla głównie popkulturową sieczkę - nie uświadczysz w niej na co dzień takich rzeczy.
Z kolei parę miesięcy temu dostałem w internecie niemłody już album - "Obraz i słowo" Haliny Stępień - z malarstwem Maksymiliana Gierymskiego, były tam również fragmenty jego listów.

Lektura takich rzeczy jest niesamowita.


Czytając o Leonardo przypomniało mi się, że kiedyś chciałem nauczyć się pisać lewą ręką - ale wtedy nie starczyło mi cierpliwości.

Jednak rysunek to co innego...


W zasadzie do portretu wróciłem na dniach -  wystarczyło raz przysiąść na trzy godziny i poćwiczyć głowy w różnych ujęciach. Jednak to było ręką dominującą, czyli prawą...

Poniżej progres lewej ręki - studia głowy i twarzy od zera, szkice są z ostatniego tygodnia.


 L1 - pierwsze próby pastelami.


 L2 - pastele i sangwina, reszta kredkami. Mniej brudzą, a to ważne, bo dłoń niestety mocno po papierze muszę przesuwać.



Leonardo 3 - no tu już coś zaczęło wychodzić. Za punkt odniesienia służyła mi Greczynka z poprzedniego postu...




Leonardo 4 - kredki w odcieniach brązu przypominają mi sangwinę Leonarda, stąd nazwa..



Bretonka 5 - tu ewidentnie z jakimś rysunkiem da Vinci się kojarzy. Efekt bardzo podobny. Brak rzęs - to coś co mi się nie podoba w jego obrazach..skąd się to wzięło? Czyżby Leonardo inspirację brał z rzeźby - antycznej zresztą... ?






Bretonka 5 już w czepku. Miałem do wyboru, albo przerysować kwiaty i fryzurę Greczynki, albo stworzyć coś z wyobraźni. Nakrycie głowy wydało mi się najłatwiejsze, a poza tym - to takie nawiązanie do XIX wiecznej klasyki :).  Rysunek zabrał mi chyba ze 3 godziny. Tak, wiem, brakuje ucha...







Następna Bretonka - tym razem obrys powstał w ołówku.




Inspiracja pochodziła z obrazów Juliusza Breton "Chłopka trzymająca świecę" oraz "Mała Bretonka" Heleny Szerfbek (Шёрфбек). Wszystko rysowane "na oko".








 Bretonka 6.




 Cyfra w nazwie nie oznacza, że było sześć Bretonek, tylko , że to był 6 rysunek lewą ręką..








Z efektu jestem dosyć zadowolony. Kredka to nie ołówek, więc przejścia cieni są mało subtelne i efekt realizmu pojawia się tak ze dwa metry od rysunku...


Zdecydowanie muszę popracować nad tkaninami i nad portretem jako takim. Profil to nie wszystko, co można o człowieku narysować...



Kilka kresek było zrobionych prawą ręką. W zasadzie nic nie było poprawiane, bo kredki nie da się wymazać. Stosowałem Koohinoory Polykolor - trzy odcienie brązu (umbra, sienna i brąz) plus jedna sztuka brązowej kredki akwarelowej - najciemniejsze miejsca. Dlaczego akurat takie? Bo tylko taki zestaw miałem... Zdjęcia są lekko wyostrzone.






"Zgięty, przed stalugami, z zamroczonym umysłem jedną myślą, jak człowiek, który się w tarczę słońca gołym wpatruje okiem, tracę władzę rozpoznania okolicznych przedmiotów i nic w końcu nie widzę. Żadna myśl ludzka, żadne uczucie nie potrafi nawet na chwilę zawładnąć mną.

Sądziłem, że sztuka otwiera wrota do świata w pojęciu ogólnym, towarzyskim, a ona go zamyka lub sprzed oczów usuwa.

Natomiast sztuka otwiera ci świat inny, świat drugi, w tym ogólnym zawarty, z początku wielki, czarujący; wszedłeś weń i bogu, który nad nim panuje oddałeś pokłon, a tamten świat, w którym wszyscy ludzie żyją, zamknął ci się na zawsze. Ten drugi świat - to atelier - poza nim nic nie ma. Szczęśliwi są dyletanci, ale też żaden z nich porządnym nie będzie artystą.
Aby dojść do czego, trzeba być fachowcem, a to właśnie robiąc artystę, zabija człowieka.

Słowacki mówi: >>talenta są w ręku szalonych latarnie, ze światłem idą prosto topić się do rzeki<<.

Znam całą prawdę tego, miałbym na potwierdzenie do pokazania kilku moich  tu znajomych - wszyscy w moich oczach się zarzynają. Za to za lat parę ludzie będą oczy swoje bawić wpatrywaniem się w ich obrazy, będą im przyklaskiwać albo ich nie uznawać, co wreszcie wszystko jedno".



                                                                                                         Maksymilian Gierymski (z listu) 25 II 1872